Test Samyang 14mm f 2.8 AF
Diament w reklamówce.
Jednym z doświadczeń, które uwielbiam w nowych sprzętach, to moment wyjęcia z pudełka. Lubię to napięcie, kiedy do końca nie wiesz, co to będzie i musisz dokopać się przez książeczki tekturki i inne opakowania. Oczywiście mistrzami opakowań jest pewna firma z jabłkiem ponieważ jej założyciel miał dużą świadomość tego, że często produkt oceniamy właśnie przez to pierwsze doswiadczenie odpakowania.
W tym aspekcie muszę przyznać byłem nieco zawiedziony, ponieważ, poza nieszczególnym designem pudełka, w środku było tylko gorzej, obiektyw opakowany był w folię i dwa styropiano- podobne zabezpieczenia. Nie wyglądało to zbyt estetycznie, do opakowania włożony był także miękki woreczek na obiektyw, który zapomniałem sfotografować, nie ma on jednak nic wspólnego ze skórzanymi pokrowcami czy futerałami które dodają inni producenci. Dekielek ochronny jest bardzo marnie wykonany, w całości z plastiku, po stronie wewnętrznej nie znajdziemy nawet wysiółki czy miększego materiału który mógłby chronić tulipan przed zadrapaniami.
Szkoda, ponieważ główny bohater mojego testu to prawdziwy diament który zasługuje na dostojne opakowanie.
Solidny zawodnik wagi piórkowej.
Po trochę zimnym przywitaniu, byłem naprawdę zaskoczony, kiedy wziąłem Samyanga do ręki i stwierdziłem, że jest naprawdę porządnie wykonany, zupełnie inaczej niż przedstawiało go opakowanie. Przede wszystkim zaskoczył mnie dość niewielki gabaryt jak na tego typu obiektyw z autofocusem, waży zaledwie 450g. Ponadto w ręku wydaje się być bardzo solidny, wykonany z porządnych materiałów, z bardzo luźno i przyjemnie, chodzącym pierścieniem af. Zabezpieczony przed wilgocią z porządnym uszczelnieniem na krawędzi stykającej się z aparatem. Design jest minimalistyczny i elegancki. Jedyne, co mi nie przypasowało, to na stałe przymocowany tulipan, zdaję sobie sprawę z tego, że ciężko przy tak szerokiej ogniskowej prosić o coś innego szczególnie, że przednia soczewka jest mocno wypukła, mimo wszystko fajnie by było móc odpiąć tulipan od obiektywu, Tym bardziej że jest plastikowy i odstaje jakością od reszty.
Wszystko widzące oko!
Moja przygoda z fotografią zaczęła się od robienia zdjęć kolegom z deskorolki. Pierwsze zlecenia
za pieniądze dotyczyły fotografii snowboardowej. Wtedy ogniskowe takie jak 16 mm i niżej były dla mnie codziennością i bardzo ułatwiały pracę w sytuacjach gdzie potrzeba było pokazać lub wręcz wyolbrzymić odległość/wysokość człowieka od ziemi, w jednym kadrze zawrzeć zarówno miejsce wybycia i lądowania będąc w po środku szczytowego momentu lotu na 15 metrowej “hopce” (wyskoczni). Pamiętam, że głównym moim problemem w przypadku obiektywów, które wtedy używałem, była przede wszystkim mocna aberracja chromatyczna, która w przypadku obiektywu Samyang 14mm f2.8 w zasadzie nie występuje wcale, a przynajmniej nie wystąpiła podczas testów.
Niestety od lat nie fotografuje już deskorolki ani innych sportów, ostatnie 5 lat utrzymywałem się z fotografii ślubnej, reportażu i portretu, gdzie najczęściej używanymi ogniskowymi są 35 i 85, a najszerszą jest 24mm którą zakładam w zasadzie tylko w przypadku wesela kiedy wchodzę na parkiet między ludzi. Dlatego powrót do tak szerokiej ogniskowej był dla mnie nie lada wyzwaniem i jednocześnie zaskoczeniem.
Skąd zaskoczenie? Otóż zauważyłem, że przy wąskich ogniskowych, kiedy myślę o kompozycji, skupiam się na tym co widzę i staram się to zamknąć w węższej przestrzeni, którą zapewnia mi obiektyw, tak żeby stworzyć maksymalnie minimalistyczny i nieoczywisty kadr. W przypadku ogniskowej takiej, jak ta musiałem zmienić swoje myślenie, ponieważ obiektyw pokazuje znacznie więcej niż ludzkie oko jest w stanie zobaczyć. Komponując obraz nadal trzeba się skupić na tym, żeby przedstawić to, co dla innych jest niewidoczne, ponieważ obiektyw widzi wszystko, dużo trudniej to zrobić. Wymaga to często gimnastyki, schodzenia bardzo nisko do ziemi, lub patrzenia bardzo wysoko w górę.
Dodatkowym atutem w przypadku Samyiego jest to, że ostrzy już od 0,20mm, co pozwala na kreowanie zupełnie nietypowych kompozycji i obrazów w stylu makro. Przy okazji takich zdjęć można także dostrzec bardzo przyjemny bokeh obiektywu który zawdzięczamy 7 listkowej przysłonie.
W stronę zachodzącego słońca.
W fotografii najbardziej cieszą mnie ciepłe kolory, miękkie światło i plastyka. Wszystkie te elementy najłatwiej doświadczyć o wschodzie lub zachodzie słońca. Łatwo doświadczyć, ale niekoniecznie łatwo sfotografować. Moim ulubionym typem zdjęć są takie pod słońce, ale to właśnie one są najtrudniejsze do wykonania. Mimo słońca wpadającego prosto w obiektyw, praca autofocusa w Samyangu była naprawdę dobra. Obiektyw robi bardzo niewielkie czerwone flary i żeby je uzyskać na zdjęciu trzeba się naprawdę napracować. Ja bardzo lubię kiedy flara pojawia się na zdjęciu, w tym obiektywie flary są bardzo subtelne i mają przyjemny czerwony kolor. Jeżeli ktoś flar nie lubi, będzie zadowolony, ponieważ, tak jak pisałem trzeba się troszkę natrudzić, żeby takową zobaczyć, gdyż obiektyw doskonale je koryguje.
To, co ma znacznie większy wpływ na plastykę zdjęcia i jednocześnie w sytuacji gradientu światła, objawia się jeszcze bardziej, to mocna winieta przy przysłonie f 2,8. Przy f.4,5 jest już prawie niewidoczna, a całkowicie znika dopiero przy f.6,3. Te wartości przysłony dotyczą także ostrości na brzegach kadru.
Test przeprowadziłem na aparacie Canon 5D mk IV którego matryca ma aż 30.4 mMpix, i jest całkiem wymagająca, pomimo tego, obiektyw był doskonale ostry już od przysłony f 2,8 w centrum kadru natomiast optymalną ostrość na brzegach osiągał w okolicach f 8,0.
Przy fotografowaniu, zachodów słońca bardzo ważny jest dobór ekspozycji. Zazwyczaj polegam na priorytecie przysłony, kiedy robię portrety i na priorytecie czasu naświetlenia, kiedy zależy mi żeby ten wydłużyć. W tym przypadku, tryby półautomatyczne nie są najlepszym rozwiązaniem, ze względu na to, że obiektyw widzi zarówno dużą część nieba, które jest bardzo jasne i dużą część ziemi, która w momencie zachodu jest bardzo ciemna. Zdjęcia robione w tych trybach prawie zawsze okazywały się za ciemne i dużo łatwiej było przejść w tryb pełni manualny w celu ustawienia najlepszej kompozycji.
AF AF
Fajnie jest zobaczyć system auto focusa w niesystemowych szkłach, a jeszcze fajniej jest przekonać się o tym, że działa! Moim marzeniem było wrócić do korzeni i sprawdzić, jak af będzie zachowywał się w sytuacji dynamicznej. Niestety ze względu na pogodę i miejsce zamieszkania, nie udało mi się zorganizować skate sesji, więc musiałem zadowolić się napotkanymi biegającymi psami i własnymi dziećmi.
W sytuacjach statycznych autofocus sprawdzał się dobrze. Nie miał problemu z trafianiem i nie błądził podczas ostrzenia ale nie był też błyskawiczny. Szybkość wyjątkowo dała się odczuć szczególnie w sytuacjach gdy poruszający się obiekt był blisko aparatu i wtedy najczęściej zdarzało się nie trafić.
Generalnie, w obiektywach tak szerokich, auto focus nie jest pierwszą potrzebą. Zarówno w fotografii przyrody jak i sportu, przy ustawieniu ostrości na ok 1m i przysłonie f. 5,6 obiektyw ma nieskończoną głębię. Mimo wszystko miło było mieć możliwość automatycznego ostrzenia przy przysłonie f. 2.8 i na pewno, dzięki temu doskonale sprawdzi się dla wszystkich bardziej wymagających Vlogerów, którzy potrzebują pełnej klatki i śledzącego twarz autofocusa.
Przy okazji tematu vlogowania warto poruszyć temat dystorsji. Oczywiście, ciężko się prosić o jej brak przy, tak szerokim kącie widzenia, mimo tego obiektyw radzi sobie nad wyraz dobrze.
Podsumowanie
Obiektyw Samyang 14mm f. 2,8, zarówno pod względem estetyki, wykonania i optyki wypada bardzo dobrze i w zasadzie jedyną znaczącą wadą jest winieta. Ale to, co najlepsze w tym obiektywie, to rzecz niewidoczna, której można jedynie doświadczyć. Bardziej od zaawansowania technicznego, interesuje mnie radość z używania danego sprzętu.
Testując Samyiego miałem ogromną frajdę. Jest to obiektyw który bardzo łatwo polubić. Dzięki swojej maleńkiej wadze w zasadzie nie czuć go, ani w torbie, ani na aparacie, dlatego jest typem który zawsze chce się mieć przy sobie. Co więcej, nietypowa, przynajmniej jak dla mnie, ogniskowa, wymusiła na mnie dużo większą kreatywność w patrzeniu na świat i komponowaniu zdjęć, a autofocus bardzo ułatwiał pracę, szczególnie w momentach, gdzie ostrzenie ręczne było by bardzo trudne.
Plusy:
Wykonanie
Uszczelnienie
Wygląd
Praca pod światło, brak flar, i aberracji chromatycznych
Ostrość, szczególnie w centrum kadru
Autofocus
Minusy:
Woreczek na obiektyw mógłby być porządniejszy
Kiepsko wykonane zakrycie obiektywu
Winieta