Lampa Profoto A1X dla fotografa ślubnego - krótka recenzja

PROFOTO A1X

backstage__0010.jpg

Jak używam lampy błyskowej w pracy fotografa ślubnego? Ci z Was, którzy mnie znają doskonale wiedzą, że nie jestem typem hardkorowego błyskacza. Nie używam lamp na zdjęciach plenerowych, ani nie rozstawiam lamp w sali. Mimo wszystko pamiętam nawet jakie wrażenie zrobiła na mnie prezentacja na żywo lampy A1 podczas swojej premiery na konferencji w Szwecji dwa lat temu. Pani prezentująca A1 weszła na scenę błyskając bez przerwy przez kilkanaście sekund z pełną prędkością na jaką pozwolił jej aparat Nikon D5. To było coś. Do tego moja ciemna, gadżeciarska strona została mocno połechtana samą konstrukcją lampy - duży ekran prezentujący informacje w mega minimalistyczny sposób, duże pokrętło przypominające swoim działaniem iPod'a (pamiętacie jeszcze te urządzenia?) i pierścień służący do zmieniania kąta wiązki światła (czyli inaczej "zoom"). No majstersztyk. Chwilę potem miałem nawet okazję testować tę lampę wraz z Colem z Nordica Photography na Islandii, łącząc nasze siły i próbując się w zewnętrznych portretach z błyskiem. Sama A-jedynka wraz z dołączonym nadajnikiem działała w terenie bezproblemowo, choć muszę przyznać, że te zdjęcia to nie była totalnie nasza bajka :P Mimo wszystko postanowiłem cierpliwie czekać, aż A1 pojawi się w wersji ze mocowaniem do stopki aparatów Sony, aby móc ją wykorzystać podczas jednej z moich ulubionych części pracy fotografa ślubnego - dokumentowaniu szalonych imprez.

Wreszcie, ku mojej uciesze, po miesiącach oczekiwania, na wiosnę tego roku na półki trafiła lampa A1 w wersji dla Sony. Co więcej, nie jest to zwykła A-jedynka, a jej unowocześniona wersja nosząca nazwę A1X. Różni się ona konstrukcją mechanizmu głowicy (chodzi ona z większym oporem niż w "zwykłej A1"), nowym menu (które notabene zostało teraz także dołączone do starszej A1) oraz bardziej pojemną baterią. No i w końcu możemy używać jej z aparatami Sony korzystając z pełnej funkcjonalności. Szczęśliwie lampę dostałem w swoje ręce tuż przed moim pierwszym ślubem, więc poszła ze mną do boju w ostatni weekend kwietnia. Pierwszy szok jakie doznałem - na jednym ładowaniu baterii zrobiłem z nią około 1700 zdjęć. Drugi szok - lampa błysnęła za każdym razem. A strzelałem nie raz 10 klatek na sekundę. Lampa doskonale sprawdziła się w moim ulubionym sposobie fotografowania szaleństw na parkiecie - a mianowicie: lampa umieszczona na body, skierowana wprost, obiektyw 24mm domknięty do wartość przesłony rzędu f/7-f/8 i ustawiony na manual focus i podchodzenie do zabawy najbliżej jak tylko się da :) Czy faktycznie fotografuje wtedy w trybie seryjnym? Oj tak. Parkiet to nieokiełznana bestia. Szybkostrzelność aparatu w tym momencie jest niezwykle przydatne dając nam szanse uchwycenia większej ilości momentów podczas chociażby jednego obrotu tańczącej Pary. Do tego lampa, która nawet nie zająknie się podczas serii kilkunastu zdjęć w ciągu sekundy z hakiem, to złoto :) Fotografując “prosto w twarz” zacząłem nawet używać TTL (przy poprzednich lampach zwykle operowałem w manualu), polegając na mocy jaką lampa dobierze i muszę przyznać, że działa to wyśmienicie.

a1x.jpg

Ale to nie wszystko. Moim drugim ulubionym ficzerem A-jedynki jest ciągłe światło modelujące. To jest moje nowe odkrycie. W zeszłym sezonie zdarzało mi się latać po weselu z panelem LEDowym, aby uzyskać trochę inny efekt oświetleniowy - miększe, kierunkowe światło, zachowując jednocześnie klimat i kolorystykę świateł weselnych. W tym sezonie panel zastąpiło światło modelujące w A1X, które w połączeniu z piekielnie szybkim i sprawnym systemem AF w moich Soniaczach czyni cuda. Jest to bardzo fajne rozwiązanie dla tych z Was, którzy lubią utrzymać klimat wesela i nie bardzo lubią błyskać. Dodatkowo można użyć tego światła też do portretów, więc 2w1… albo 3w1, bo już straciłem rachubę.

Jak oceniam lampę z perspektywy czasu? Po ok. 15 ślubach z A1X mogę jedynie powiedzieć, że nie ma powrotu (co napewno smuci mój portfel, bo Profoto nie należy do tanich rozwiązań, a przydałaby się druga). Jeśli chodzi o konstrukcję, to jeszcze jej ani nie porysowałem (czego nie mogę powiedzieć o moich aparatach i obiektywach, które wyglądają jakby przeszły jakąś galaktyczną wojnę), ani nie uszkodziłem. Jest ona naprawdę solidna. Mechanicznie działa wyśmienicie - zarówno mechanizm ruchomej głowicy (który akurat w wersji pierwszej A1 był trochę luźniejszy), jak i pierścień zoom'u czy guziki. A korzystanie z samej lampy to czysta przyjemność. Zdecydowanie można poczuć, że ma się do czynienia z produktem premium. Jeśli chodzi o baterię, która tak zachwyciła mnie na pierwszym ślubie, mogę śmiało powiedzieć, że dalej sprawuje się świetnie. Ładuję ją tylko raz przed każdym ślubem i starcza mi na kilka godzin błyskania ze średnią mocą na poziomie 6-7/10.

Zobaczcie sobie jeszcze slajdszoł z imprezy, którą fotografowałem A-jedynką tuż przed rozpoczęciem sezonu podczas konferencji Way Up North. To doświadczenie ostatecznie przekonało mnie, że jest to lampa dla mnie:

A na koniec jeszcze jako bonus, tak strzelają dwie A1X, 10fps, w rękach Nudnych Chłopaków:

bomba_2.gif

Produkował się dla Was: Maciej Suwałowski